To też zupełnie słusznie dalej w swym artykule pisze p. Lebiedziński: Przyznać się musimy, że brak nam jeszcze danych dla stworzenia jakiejkolwiek hipotezy, uwzględniającej wszystkie zjawiska jakie w domach nawiedzionych zachodzą.
Przyczynia się do tego okoliczność, że zjawiska nawiedzenia, jako samorzutne i najczęściej nieoczekiwane, były po większej części obserwowane przygodnie. Przeważająca część wypadków, zebranych i opisanych przez Bozzano i innych badaczów, opiera się nie na ich własnych obserwacjach, lecz na zeznaniach świadków i na protokułach policyjnych i sądowych.
Wiadomości te były sprawdzane post factum, po upływie kilku a nawet kilkudziesięciu lat. Oczywiście, że tego rodzaju świadectwa spóźnione, chociażby najbardziej wiarogodne, nie mogą dać tej pewności i takich wskazówek, jak współczesne, pochodzące od ludzi znających nowoczesne metody badań psychicznych“
Pan inż. Lebiedziński ma jaknajwiększą słuszność. Wypadki dotychczas skrzętnie notowane n e opierały się nieomal nigdy na bezpośrednich obserwacjach!
Za to bezpośrednie obserwacje częstokroć mówiły zgoła co innego.
A więc w tych wypadkach kiedy starano się zaobserwować rzekomo mające się ukazywać zjawy albo nie było nic zgoła. Po jednym z moich odczytów, zwrócił się do mnie muzyk p. G. zamieszkały przy ulicy Topiel, prosząc o udanie się z nim do jego mieszkania w którem „straszyło“ Przesiedziałem tam z nim wspólnie trzy noce ale niestety... nic mi się nie udało widzieć ani słyszeć. Widocznie duchy dostały „tremy“ i nie chciały się popisywać przed nowym uczestnikiem — albo też ustalono, że jeden z do mownikówjest „medjum“, i posiada
Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Duchy i zjawy.djvu/23
Ta strona została skorygowana.