Strona:Stanisław Antoni Wotowski - George Sand.djvu/10

Ta strona została skorygowana.

Trudno nazwać ją piękną, mimo to uroda przykuwa do siebie. Ma lat dwadzieścia sześć, wzrostu zaledwie średniego, brunetka, o cerze nalanej, szerokich i lubieżnych wargach. W wielkich oczach odbijają się szybko zmieniające przeżycia — to gonią niewidzialne krainy, to uśmiechają do fantastycznych przygód. Jest w całej postaci ogrom niewyładowanej energji, przytłumionej, przygaszonej warunkami bytu.
Tok marzeń przerywa pokojowa:
— Co jaśnie pani dziedziczka rozkaże na obiad?
Zadumana nie słyszy, dziewczyna ponawia pytanie.
— Na obiad?
— Tak jest, proszę pani dziedziczki!
— A niech będzie co chce!
Odpowiedź snać nie dziwi pokojowej, kiwa głową.
— Słucham! Więcej nic?
— Owszem... dla pana jaknajwięcej butelek... im prędzej się upije, tem lepiej! przynajmniej pójdzie spać...
Uśmiech porozumiewawczy i rozmowa skończona.


∗                    ∗

Pani dziedziczka, dająca tak oryginalne odpowiedzi jest Aurorą Dudevant. Pochodzenie jej równie dziwaczne, jak i całe życie — a jednym