paczonego artystę. Odżył, nauczył się „znowu uśmiechać“ a nawet, jak twierdziła George wyzbył „śmiesznych przesądów“.
Pod „śmiesznemi przesądami“ rozumiała ona skrupuły Chopina, gorliwego katolika, co do związku z nią i co do jej wolnomyślnych i antyklerykalnych przekonań. W chwilach rozgoryczenia mniemał, iż spadające nań ciosy, są karą niebios za grzeszny stosunek i współżycie z jawnie bezbożną kobietą. Te to „dziecinnady“, używając zwrotów pani Sand — miała mu z głowy wybić siostra i „dokonać w myślach odmiany“. Jeśli jednak pobyt blizkich zdołał częściowo uleczyć i pokrzepić duszę, ciało nadwątlone tyloma wstrząsami pozostało słabe i odtąd Chopin niedomaga stale: nerwy, nieustający bronchit, krwotoki... George z początku pielęgnuje go bardzo gorliwie.
— Doprawdy istniećbym nie mogła bez mego małego Chip’a! — woła...
Ale...
∗
∗ ∗ |
Ale choroba trwa latami całemi... przez 1844, 1845, 1846 r... a Chopin, gdy zdrów — miły, delikatny, subtelny; gdy chory, staje się cierpki, zgryźliwy, nieznośny. Sand jest zdolna do poświęceń, lecz na bardzo krótką metę. Czyż teraz, na zawsze, ma się zamienić w siostrę miłosier-