starczać co sześć tygodni, trzydzieści dwie stronice druku.
Opuszczono tedy skromne pokoiki na piątem piętrze i przeprowadzono się do obszerniejszego mieszkanka przy Quai Malaquais, tonącego śród zieleni i drzew.
W tem nowem, bardziej wykwintnem i bardziej jej odpowiadającem otoczeniu, pracuje George Sand od rana do wieczora co dnia intensywniej i... co dnia też więcej oddalając się od kochanka — Juljusza Sandeau...
∗
∗ ∗ |
Jules Sandeau, niby to z radością, śledził sukcesy uwielbianej, w rzeczywistości jednak dręczyły go dwie rzeczy. Przedewszystkiem na dnie duszy napewno kiełkowało uczucie, czemu ona tak szybko się wybiła, gdy on mentor tego dokazać nie może. Pozatem był zazdrosny, zazdrosny jako mężczyzna o kobietę. Toć wiecznie samodzielna i indywidualna Sand zawierała znajomości na prawo i lewo, przestawała się z nim liczyć.
— Dokąd dziś idziesz? — czasem pytał, gdy widział ją w męskim ubiorze, szykującą się do jakiejś wycieczki.
— Idę gdzie mi się spodoba!
— To nie odpowiedź! Czy wolno towarzyszyć?