Strona:Stanisław Antoni Wotowski - George Sand.djvu/47

Ta strona została skorygowana.

— Ho... ho...
— Tak, bo przynajmniej w ramionach innych dziewczyn nie przypominasz sobie o mnie! A z niemi konkurować nie myślę...
— A ja się nudzić z tobą też nie myślę!
Znikał w sąsiedniej sypialni, by na pół przytomny, w ubraniu, rzucić się na łóżko.
Och! gdyby była zdrową, gdyby mogła go zostawić samego bez grosza w obcem mieście, jakże chętnie natychmiastby bez namysłu uciekła!

Z DZIENNIKA DOKTORA PIETRO PAGELLO.

Dnia pewnego, pisze doktór Pagello, spacerowałem z jednym z moich przyjaciół, w pobliżu Canale Grande. Przechodząc pod oknami hotelu Danieli, zauważyłem na balkonie pierwszego piętra młodą kobietę. Miała włosy krótkie, bardzo ciemne, oczy o wyrazie męskim, zdecydowanym, twarz pełną melancholji i smutku. Strój jej nosił jakieś piętno niezwykłe. Włosy przewinięte były fularem szkarłatnym, przewiązanym na kształt turbanu.
Na szyi miała śnieżnej białości kołnierzyk, dokoła którego efektownie przewiązany krawat i z nonszalancją kawalerzysty paliła długiego paquitos’a, rozmawiając ze szczupłym młodzieńcem, blondynem, siedzącym obok. Przystanąłem, aby