Strona:Stanisław Antoni Wotowski - George Sand.djvu/57

Ta strona została skorygowana.

rzliwe, zmienne... ale silne! Nigdy równie mocno nie wyczuwałam jego tętna i żaru, jego młodości, jak w wieczór ów, pamiętasz... kiedyś obsypywał mnie pieszczotami...“
Jak widzimy, wbrew zapewnieniom niektórych biografów, starających się za wszelką cenę obronić pisarkę od zarzutu zawiązania miłosnego „flirtu“ przy łożu chorego Musseta i udowadniających, iż romans w pełnem znaczeniu tego słowa pomiędzy nią a lekarzem, rozpoczął się dopiero po wyjeździe poety z Wenecji — przytoczony list świadczy o zgoła innym stosunku.
Nic też dziwnego, że pani Sand pozostawała w głębokiej duchowej rozterce, nie wiedząc co czynić, dręczona sprzecznemi uczuciami obawy przed skandalem z jednej strony, z drugiej zaś — niepohamowanego porywu namiętności do nowego faworyta.
Co dalej? I tak źle i tak nie dobrze. Zerwać z Alfredem? Ale jak? Jako nieodrodna a perfidna córka Ewy, do zdrady jawnie przyznać się nie mogła, nie mogła się przyznać do miłosnego kaprysu... Więc...
Wybawienie przyszło z nieoczekiwanej, w żadnym wypadku strony, ze strony... Musseta.

MIŁOŚĆ ROMANTYCZNA.

Po szeregu smutnych, niby deszczowa pogoda dni, urozmaiconych jedynie od czasu do