Strona:Stanisław Antoni Wotowski - George Sand.djvu/73

Ta strona została skorygowana.

go, choćbym miała nawet lec na poprzek jego drzwi!...
Wszystko, co ongi przeżywał Musset, obecnie przeżywa ona: błaga, poniża się — daremnie. Szuka zapomnienia, to pozując do rzeźby Eugenjuszowi Delacroix, to spędzając wieczory w teatrze, próżno usiłuje pracować, z kart wyziera szyderczo uśmiechnięta twarz Alfreda.
Wkońcu, niby druga Ninon de Lenclos, obcina wspaniałe swe włosy, swą chlubę i dumę, śle kochankowi.
— Jeśli zechcesz... i głowę obetnę dla ciebie! — dodaje.
Poświęcenie podobne wzrusza Musset’a. Po raz trzeci pokój zostaje zawarty.
Rozpoczyna się ostatni akt.
Parę tygodni spędzonych w miłości i zgodzie. Celem uczczenia zwycięstwa, urządza Sand wspaniały obiad 13 stycznia 1835 r., zapraszając licznych przyjaciół i znajomych, tych w pierwszym rzędzie, którzy ponowne zbliżenie z Alfredem odradzali.
— Nikt mi go nie odbierze! — triumfuje — zawsze do mnie powróci!
Istna sielanka. Niby zakochaną parę gołąbków widują ich w Komedji Francuskiej, na przechadzkach, a potem...
Znów sceny niebywale gwałtowne.