Strona:Stanisław Antoni Wotowski - George Sand.djvu/77

Ta strona została skorygowana.

Po Mussecie niezrażona George rozgląda się znów dokoła. Nikogo na bliższym czy dalszym horyzoncie godnego niema — postanawia czas jakiś zamieszkać — oh, w tym Nohant! — i zająć się nieco mężem.
Może tym razem przypływ serdeczny w stronę „dziwacznego“ barona Dudevant? Nie! Chodzi zgoła o coś innego i wręcz w odmiennym kierunku, mianowicie o całkowitą swobodę, o rozwód.
Zdawało się, że mimo pierwszych win, które ongi spowodowały ucieczkę George, nie może być męża chyba więcej pobłażliwego od barona. Toć siedział cicho i nie wtrącał się do przygód żony, o których nie mógł nie wiedzieć, bo mówiła o nich cała Francja.
Skoro jednak zamieszkała w Nohant — począł pokazywać rogi. On, który tak doskonale godził się i na Musseta a nawet posłał list zapraszający do doktora Pagello — ten mąż bez wszelkiej godności — teraz gwałtem usiłował podkreślić swe stanowisko w domu.
— Ja tu rządzę! Jam tu panem — powtarzał.
I znów zaczęły się awantury, jak na początku pożycia, znów tłuczenie butelek za stołem a usiłowania nakłonienia opornej połowicy do posłuszeństwa przy pomocy... kija!
Oczywiście zacne zamiary spełzły na niczem. George obić się nie dała, opisując całą przy-