DZIWACZNE MAŁŻEŃSTWO.
Był grudzień 1830 r. Śnieg gestem posłaniem rozpościerał się dokoła zamku w Nohant, we Francji, biorąc całą przyrodę w swe posiadanie. Zamek stał posępny i obumarły. Gospodarz — Kazimierz Dudevant wraz ze sforą psów polował od rana, a gdy wyruszał na polowanie w domu zalegała cisza.
Wewnątrz wiała dziwna pustka. Nie brakło tam wprawdzie ani mebli, ani kosztownych sprzętów, znać było nawet, iż właściciele są raczej zamożni — ale śladu ręki kobiecej, śladu zainteresowania gospodarstwem nigdzie byś nie dostrzegł. W powietrzu zawisło jakby tajemnicze hasło — niechaj się dzieje co chce, niechaj się wali, nic nas to nie obchodzi!
W jednym z dalszych pokoi, dużym i widnym, siedzi kobieta, pochylona nad stołem, zarzuconym rękopisami i kajetami. W ręku trzyma pióro i coś nim machinalnie kreśli, lecz zauważyć łatwo, że myśl daleko poza pismo odbiegła.