jej zawartość, lecz zaręczam, że nikt u mnie jej nie tknął... Jeśli, istotnie, znajdowały się tam kosztowności i dokumenty, a twierdzi pani, że z tamtąd je wyjęto, musiało to nastąpić, zanim pani w mojem mieszkaniu się znalazła...
— Niemożebne!
— Czemu?
— Zanim wyszłam od pana, raz jeszcze sprawdzałam zawartość walizki....
Wzruszył ramionami. Wszystko poczynało mu się rysować nagle w nowem świetle, a on, głupiec, wpadł w pułapkę. Toć ta dziewczyna sprytnie odegrała komedję, bałamucąc go zmyślonem prześladowaniem, aby pozostawiwszy pustą walizkę, zażądać następnie znacznego odszkodowania za jakoby tam znajdującą się biżuterję... No... no... Dobry ananas z tej panienki...
— Oświadczam kategorycznie — rzekł teraz innym już tonem — że u mnie z tego kuferka nic nie zginęło i zginąć nie mogło...
— Nie wyjął pan?
— Zbyteczne powtarzać...
Otocki wyrzekł ostatnie słowa tak stanowczo, że spojrzała nań niepewnie i jakby cień wątpliwości przebiegł po jej twarzy. Dalej jednak jęła zapytywać.
— A ci, którzy odwiedzali pana?
— Nikt mnie nie odwiedzał!
— Proszę sobie dobrze przypomnieć?
— Nikt...
Z niedowierzaniem pokręciła głową.
Otockiego nudziło śledztwo. Na co te błazeń-