Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Grzesznica.djvu/159

Ta strona została uwierzytelniona.

— Zadowolony pan? — wesoło zawołała, gdy zajął obok miejsce.
— Zawsze jestem zadowolony, kiedy przy pani siedzę....
— Och! — pogroziła lekko paluszkiem — co za uprzejmość! Ale nie o to pytam...
— Tylko?
— Że dzięki mnie wszedł pan w przyjaźń z naszą „grzesznicą“...
— Niezwykle miła i urocza kobieta!...
Może głos Otockiego zabrzmiał goręcej, niźli sam tego pragnął, bo pani Lala zaśmiała się wesoło.
— No... no... Widzę, „wpadł“ szanowny mistrz...
— Trudno kochać się w kobiecie, która jest narzeczoną innego! — odparł wymijająco.
Pani Lala była zbyt dobrze wychowaną osóbką, aby przewlekać drażliwy temat. Zresztą pragnęła podzielić się z Otockim inną wieścią...
— Ale i dzisiejsze zebranie posiada swoją atrakcję! — rzekła, zmieniając temat rozmowy.
— Atrakcję?
— Po raz pierwszy ujrzymy córkę prezesa, pannę Stratyńską...
— Stratyńską? — powtórzył, przypominając sobie opowiadania Tonia — powróciła z zagranicy?
— Tak! Od paru dni znajduje się w Warszawie i dziś ma przybyć wraz z ojcem! Podobno bardzo przystojna i miła panienka... Ciekawam, jak się ułoży jej stosunek do naszej gospodyni i czy pani Vera będzie zadowolona z podobnie dorosłej „córki“...

Nieco ironji zadźwięczało w głosie pani Lali. Od-

153