Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Grzesznica.djvu/163

Ta strona została uwierzytelniona.

śmiech — Nie pojmuję... Czytałam, co prawda, kiedyś pańską powieść...
— Och! — żachnął się — Nie o powieść chodzi! Walizka...
— Wa... lizka?...
— Czemu pani udaje?
Panna Stratyńska wzruszyła ramionami i rzuciła na Otockiego niespokojne spojrzenie, jak ktoś, kto nagle zetknął się z szaleńcem.
Poczem, nie odpowiadając nawet na zapytanie — odwróciła się i szybko odeszła.



157