Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Grzesznica.djvu/31

Ta strona została uwierzytelniona.

dynym człowiekiem, który... Nabrałam zaufania... Tylko nie teraz... Nie ucieknę. Zobaczymy się jutro... Takam zmęczona. Spać... spać... spać... Nie śpię już drugą noc...
W oczach jej Otocki wyczytał mocne postanowienie Wiedział, że mu wierzy i że jutro wszystkiego się dowie. Ucałowawszy rączkę na pożegnanie — odszedł do sypialni, starannie zamykając drzwi za sobą.
— Jutro...
Długo zasnąć nie mógł. Podniecona wyobraźnia rysowała mu homeryczne boje, zacięte walki w obronie nieznajomej — w obronie panny Ryty... O początkowej dziwaczności jej postępowania — już zapomniał. Wydawała mu się ona uciśnioną księżniczką — uosobieniem czystości i piękna, w którego obronie on stanie...

Obudził go lekki hałas. Hałas, czy też stuk, dobiegający z sąsiedniego pokoju.
Zaspany, nic pojąć nie mógł w pierwszej chwili. Powoli powracała pamięć. — Ach, prawda... Nie jest w mieszkaniu sam... Obok, znajduje się panna Ryta — nieznajoma...
— Czyżby już wstała?
Wyskoczył z łóżka, szybko naciągnął pyjamę i zastukał.
— Panno Ryto! Pani nie śpi?
Żadnej odpowiedzi.
— Mogę wejść?
Cisza.

25