ją, że ty zawsze sekretna i sama „na miasto chodzić“ lubisz, kombinuję — trza w nieszczęściu ratować dziewuchę...
— Świetnie jesteście poinformowani! — odrzekła, a w głosie jej zadźwięczało źle ukryte szyderstwo. — Doskonale! Rzeczywiście, cudem udało mi się uciec z więzienia... Zostałam skazana na dwa lata za kradzież... jak wy to mówicie?... za chodzenie na miasto“.
— I tak panna po świecie latasz, nie boisz się gliny, ani hintów?
— Cóż mam robić?
— Jak frajerka, klepie! Na fest się zamelinować!
— Ukryć? — powtórzyła, z trudem pochwytując złodziejską gwarę. — Gdzie?
— O rany! Tyle melin! Wynajdziem dobrą metę.. Jengutowa...
— Jengutowa?
— Zapomniałaś, Felka? Wdowa po szpringowcu! I pokój oddzielny i grandy do siebie nie puszcza i nikt ciebie u niej palcem nie ruszy...
Świetnie! Chyba niebo zsyła jej tego andrusa!
Słyszała o zakonspirowanych mieszkankach i podobno, czuć się tam można zupełnie bezpiecznie. W każdym razie bezpieczniej, niźli u Otockiego. Tam jej nie odnajdą i pobyt nie wywoła skandalu. A może zbyt ryzykuje? Jednak gra, którą prowadzi jest tak ogromna, że zaryzykować warto. Zresztą, najwyżej jedna, dwie, lub trzy noce, a zdecyduje się wszystko... I przecież jest Felką! Lecz nie wie jeszcze rzeczy najważniejszej, a po to tu przyszła.