Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Grzesznica.djvu/86

Ta strona została uwierzytelniona.

Gdy w ślad za swoim przewodnikiem, znalazła się w gościnnych progach pani Jengutowej — ta choć w pierwszej chwili nie poznała Felki — rychło, ustaliwszy tożsamość, przyobiecała opiekę i jaknajdalej idącą pomoc...
Wyprzątnięto więc w dwupokojowem mieszkanku dla Felki najlepszą, ostatnią izdebkę. Na łóżko legła świeża pościel, a na stole pojawiły się smakowite „zagrychy“, ba... nawet czyściocha...
Po pierwszych powitaniach i ogólnikowej rozmowie, poradzono Felce się przespać i odpocząć po niewygodach więziennych — odkładając na wieczór rozejrzenie się w sytuacji i naradę nad „zamierzoną wyprawą“.
Zgodziła się chętnie na tę propozycję i położyła się na parę godzin do łóżka. Pani Jengutowa, raz jeszcze zaznaczywszy, że o forsę chwilowo nie chodzi — a Felka zapłaci tylko dobrą „dolę“ po skończonej „robocie“ — udała się, zadowolona, do swych zajęć gospodarskich — pan Józek zaś wyruszył na miasto, obiecując powrócić o umówionej porze.
Wieczorem, w rzeczy samej, odbyto naradę.
Felka, wypoczęta i ożywiona, mówiła długo i z zapałem, podczas, gdy tamci jeno w milczeniu słuchali jej słów, kiwając głowami.

Wielce emocjonujący musiał być ten wykład, bo na policzki zebranych wystąpiły rumieńce, a oczy świeciły gorączkowo. Felka w pewnym momencie, pochwyciwszy papier i ołówek, jęła coś na nim rysować, niby plan strategiczny miejscowości przyszłej walki...

80