Poczem pożegnał się i wyszedł z izdebki, którą zajmowała Felka.
Wyszedł — ale zatrzymał się w kuchence, jakby oczekując na Jengutową.
A kiedy Jengutowa z kolei opuściła swą pupilkę, życząc jej dobrej nocy i zamykając drzwi pokoju starannie za sobą — dał znak, aby baba podążyła w ślad za nim, na schody.
— Co je? — zapytała szeptem, gdy się tam znaleźli...
— Nic... ino...
Chytrze podmignął okiem — a baba zazezowała w odpowiedzi.
— Nawala?
— Nie!
— Granda?
— Tyż... nie...
— To czego mrygasz?...
Apasz zachichotał złośliwie.
— Nie poznałaś, matka? Taka ona Felka, jak wy turecka hrabini...
Stara poczęła mamrotać szybko:
— A nie powiedziałam tobie w dzień odrazu? Jaka ona Felka! Felka ci bendzie gadała jenteligentnie? W więzieniu się nauczyła? Felka tobie bez minut pięć nie wypomni matki... nie klepnie... „taka twoja mać“?
— Rychtyk...
— Ale kto ona je?
— Cholera wi!
Patrzyli przez chwilę w milczeniu na siebie, jakby starając się wspólnie rozwiązać zagadkę.