— Trza wywąchać kto ona je! Pewnikiem z bogatej rodziny...
— Gadała, co jutro w dzień wyńdzie... Do telefonu...
— Niech telefoni!... Ty, matka, udawaj niby nic... a dobrze pilnuj dziewuchę...
— Chodzić za niom?
— Furt trzymaj kapę! Równo... świca...
— A jak co skombinuje? Będzie chciała wiać?
— To zamkniem frajerkę! A o robocie i tak wszystko wyznała.
— Jak na tej spowiedzi...
— No, to czego robić szum i se łamać łeb? Idziem spać, matka!
Rzuciwsz ten ostatni frazes, apasz lekko skinął głową i począł schodzić ze schodków. Pani Jengutowa powróciła do kuchenki, starając się zamknąć za sobą drzwi możliwie bez hałasu.
Oboje byli zadowoleni — a niemniej może była zadowolona i panna Ryta — rzekoma Felka — śpiąca obok w pokoju — gdyż nie przeczuwała nowego niebezpieczeństwa, jakie nad nią zawisło.
A z ust łobuza, kiedy schodził, wypadło zdanie.
— I forsiaki ci frajerko zabierzem... i jeszcze z ciebie zrobim... kochankę!
Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Grzesznica.djvu/90
Ta strona została uwierzytelniona.
84