Otocki wielce niespokojnie kręcił się po pokoju...
Rychło piąta — a o piątej wszak ma go odwiedzić pani Vera...
Uporządkował, jak mógł swój gabinet, ułożył książki, usunął z otomany i krzeseł duże foljały... ba, nawet przyozdobił stół, bukietem zakupionych umyślnie kwiatów — aby możliwie godnie wystąpić, przyjmując w swem kawalerskiem mieszkanku demoniczną węgierkę.
Czemuż jednak po jego twarzy raz po raz przebiegał cień niezadowolenia?..
W gruncie nie wiedział Otocki — czy ma się cieszyć, czy smucić. Właściwie powinien się cieszyć.
Czyż nie rad był miłej wizycie, rokującej tyle rozkosznych emocji?
Przybywa doń kobieta, piękna, powszechnie podziwiana, lwica salonów. Kobieta, o której względy tylu zabiega, a która rzadko kogo zaszczyca swą