Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Karjera panny Mańki.djvu/103

Ta strona została uwierzytelniona.

— Owszem. Doręczyła kartę.
Ująwszy kartę do ręki, Mańka zbliżyła się do okna, zapadał bowiem już zmierzch i przeczytała:

KRYSTYNA WELESZOWA.

Krótki ten napis na skromnym bilecie wizytowym przyprawił ją o takie zdziwienie, że aż na podłogę opuściła bilet.
— Weleszowa?... Zapewne żona wesołego Hipcia. W parę godzin po nim się zjawia?! Czegóż może chcieć od niej?
Krótko rzuciła rozkaz służącej:
— Proś!
Szybkim ruchem poprawiła włosy, ściągnęła rozpięty szlafrok na piersi. Pragnąć ukryć zmięszanie, wywołane niespodzianemi odwiedzinami, przystanęła na środku saloniku, niczem królowa, udzielająca posłuchania.
Po chwili zarysowała się w drzwiach sylwetka wysokiej kobiety, ubranej czarno, której twarz przesłaniał żałobny welon.
Przybyła podeszła do Mańki i wyciągnąwszy na powitanie dłoń, rzekła niezwykle uprzejmie:
— Doprawdy mi przykro, że pozwoliłam sobie niepokoić panią...
— Ależ... — bąknęła Mańka. — Nic nie szkodzi... Zechce pani spocząć... — podsunęła jej krzesło.

Nieznajoma usiadła plecami do okna, w dużym fotelu, tak, że jej rysy niezbyt szczegółowo dawało się rozróżnić. Przeszkadzał temu zapadający zmrok i dość gęsty żałobny welon. Mańka stwierdzała jednak ze zdziwieniem, że Weleszowa, choć nie pierwszej młodości, jest wcale jeszcze przystojną kobietą. Była postawna, dobrze zbudowana, o zgrabnych rękach i nogach, a z poza welonu wyzierały oczy czarne, żywe,

97