Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Karjera panny Mańki.djvu/112

Ta strona została uwierzytelniona.

pozostałby dłużej przez wzgląd na Mary... Ale kim był ten Doriałowicz w rzeczy samej? Wiele dałby Korski, aby móc dać odpowiedź na to pytanie... Co kryło się za nieprzeniknioną maską? Nawet wiadomość, iż opuszcza go sekretarz przyjął całkowicie obojętnie...
Nagle, błądzące odruchowo palce Korskiego natknęły się na bronzową klamrę szuflady biurka i równie odruchowo jęły ją pociągać. Korski, ku zdumieniu swojemu, zauważył, że szuflada posuwa się do przodu, obnażając szereg papierów.
— Zapomniał zamknąć! — wyrwał mu się cichy okrzyk.
Pociągnął więcej i owładnęła nim szalona pokusa. Skorzystać z niezwykłego roztargnienia dyrektora i przejrzeć papiery, zajrzeć w to, co ukrywa on zwykle przed okiem ludzkiem starannie. Bo wiedział dobrze Korski, że do tej szuflady chowa szef poufną korespondencję, tę właśnie, którą nie dawał nigdy do załatwienia swemu sekretarzowi.
Pokusa nazbyt była silna. Przez rok blisko, dręczyła Korskiego myśl, aby choć nieco uchylić rąbka tajemnicy — teraz, kto wie, może ją mógł odsłonić zupełnie...
Nie zastanawiając się, czy ma prawo wertować w cudzych listach i czy tak postępując, działa uczciwie, zanurzył ręce w papiery...

Na wierzchu nie znalazł nic ciekawego. Lecz kiedy się nieco dalej zagłębił, wyciągnął jakąś sporych rozmiarów kopertę. Otworzył ją — wypadła fotografja i parę ołówkiem pisanych notatek. Fotografja przedstawiała wysoką, postawną kobietę, na odwrocie widniał napis: „Krystyna Weleszowa”... Więc Doriałowicz znał Weleszową?... Gorączkowo przeglądał notatki, pisane

106