nik zwracał się z polecenia pana Welesza, do jego żony, bawiącej zagranicą w sprawie układu, mającego na celu dobrowolne rozejście się małżonków — i że ta nie udzieliła żadnej stanowczej odpowiedzi, snać działając na zwłokę. Adwokat zaznaczał, że sprawa mimo ponagleń ze strony pana Welesza jest trudna, wobec niezrozumiałego oporu jego żony, a same pertraktacje idą powoli, gdyż pani Weleszowa bawi zagranicą i korespondencja trwa długo.
— Wszak pańska żona jest w Warszawie? — nie mogła się powstrzymać od krzyku. Welesz zdziwił się niepomiernie.
— Moja żona w Warszawie! Myli się pani...
— Nie mylę się! Wiem napewno... bo...
Mańka ugryzła się w język, ale było już zapóźno — powiedziała zbyt wiele. Hipcio, choć z natury mało spostrzegawczy, zauważył nagłe zmięszanie dziewczyny.
Zbliżywszy się, jął prosić ciepło a serdecznie:
— Panno Mary, pani coś tai przedemną!... Naprzód te plotki... Później twierdzi pani, że moja żona znajduje się w Warszawie, gdy jej niema... Co to ma znaczyć?
Mańka znalazła się w wielkim kłopocie. Komu wierzyć? Kto kłamie?... Toć niemożliwe jest, aby Welesz specjalnie dla niej fałszował listy adwokatów i wmawiał usilnie, że żony w Warszawie niema, gdyby wiedział o jej pobycie... Więc co miała znaczyć wizyta Weleszowej i jej opowiadanie?
Nagle podejrzenie zrodziło się w głowie dziewczyny. A nuż chciano ją wplątać w jakowąś ciemną sprawę?... Czemże był w istocie ów środek nasenny i czy jest on nieszkodliwy?... Ma kartkę od Weleszowej... ale...