— Do mnie! Przecież tam musi być rozwiązanie zagadki!
— Wolałabym, żeby pan sam wyjaśnił tę sprawę!
Mańka wypowiedziała ostatnie zdanie, raczej ot tak sobie, niż przez istotną niechęć udania się do mieszkania Welesza. I ją paliła ciekawość, co właściwie cała ta historja mogła oznaczać, bo również rozumiała świetnie, że ktoś chciał Hipcia na noc usunąć z domu. To też gdy on jął nalegać, nie kazała się zbytnio prosić, oświadczając krótko:
— Dobrze, jadę!
Nasunąwszy szybko na głowę kapelusik, włożyła płaszcz i po chwili znajdowała się wraz Weleszem na schodach.
Wskoczyli do stojącej na rogu taksówki.
Była godzina druga po północy, mżył drobny deszczyk i zrzadka migali zapóźnieni przechodnie, tulący twarze w podniesione kołnierze palt, chroniąc się od jesiennej słoty.
Auto mknęło szybko przez puste i zamglone ulice.
— Dziwne, dziwne — mamrotał Welesz — w jakim celu kłamała? Czemu nie zjawiła się zaraz w domu? Dlaczego chciano się mnie pozbyć?
Mańkę również dręczyły tysiączne pytania. Ciekawa była co powie Weleszowa — — gdy ich ujrzy