Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Karjera panny Mańki.djvu/129

Ta strona została uwierzytelniona.

Uważała za stosowne doradzać:
— Należy zawiadomić policję...
Hipcio machnęł bezradnie ręką:
— Policję? Nie... Przecież to mogła zrobić tylko... ona... Dość tego skandalu. Może teraz się zgodzi...
— Posądza pan swoją żonę? — rzekła, udając zadziwienie. — Rzeczywiście, jeśli przyjąć pod uwagę ową wizytę u mnie, cała sprawa wygląda bardzo niewyraźnie... Ale w każdym razie, przydałby się dobry wywiadowca, celem ostatecznego wyświetlenia zagadki. O ile pan obawia się rozgłosu, należy wezwać prywatnego detektywa.
— Nie znam żadnego...
— Znamy przecież Dena!... Mogę zaraz go powiadomić telefonicznie.
Biedny Hipcio tak był oszołomiony poniesioną stratą, że nie dał jej żadnej odpowiedzi. Siedział, niby wielka kukła woskowa, kiwając bezmyślnie głową. Zdawało się nawet, że nie słyszy, gdy dziewczyna wymówiła numer Dena. Równie obojętnie słuchał dalej jak zastawszy go szczęśliwie w domu, prosiła, aby sprawie niecierpiącej zwłoki przybył natychmiast na ulicę Czackiego — i kiedy mu powtórzyła zapewnienie detektywa, że najdalej za dwadzieścia minut się tam znajdzie.
Oczekując, siedzieli w milczeniu.
Tysiące myśli i zapytań wirowało w głowie Mary i już miała usta otworzyć, aby wyrwać towarzysza z odrętwienia... wtem nagle...
Najwyraźniej posłyszała odgłos kroków...

Nie były to jednak kroki skradające, nieśmiałe, ale kroki pewne, rzekłbyś kto obudziwszy się ze snu szedł sprawdzić, co w gabinecie się działo... Może ktoś ze służby?...

123