Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Karjera panny Mańki.djvu/138

Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie pan jest mimowolnym sprawcą tragicznego wypadku, a ta banda, która wszystko sprytnie zainscenizowała...
— Ale, czemuż Weleszowa, skoro była niewinna, odebrała sobie życie? — nie mogła się powstrzymać od okrzyku Mańka.
Detektyw spojrzał na nią z wyrzutem, rzekłbyś, dziwiąc się, iż nie rozumie równie prostej sprawy.

— Przecież to jasne! — zawołał, — tylko należy się nieco zagłębić w jej psychologję. Pożycie państwa Weleszów, jak wiemy, nie należało do najlepszych. Mąż starał się o rozwód, na który nie zgadzała się żona. Wreszcie przybywa ona do Warszawy, niespodzianie wieczorem, kto wie, może łudząc się nadzieją, że się jej uda pana Hipolita do współżycia nakłonić... Przybywa, męża w domu nie zastaje, kładzie się spać. Śpi mocno i nie słyszy, gdy prawdziwi przestępcy operują koło skarbczyka. Natomiast budzi się na odgłos rozmowy, prowadzonej przez państwo, która jest bardzo głośna, bo pod wpływem wrażenia, spowodowanego kradzieżą, oczywiście jesteście podnieceni... Wstaje i zjawia się w gabinecie... W pierwszej chwili jest oburzona, bo sądzi, że mąż sprowadził sobie jakąś przygodną przyjaciółkę... Ale zaczynają padać zarzuty. Z początku odpiera je z pogardą... Ale kiedy te zarzuty stają się coraz groźniejsze, kiedy słyszy, iż nietylko obwiniają ją o kradzież, ale i o zgóry uplanowany zamach na życie męża, — w duszy następuje przełom... Mniema, że to pan Welesz wspólnie z panią ukartował tę całą historję, zebrał sfałszowane — a na pierwszy rzut oka, przekonywujące dowody — nie zapominajmy bowiem o liście sfałszowanym mistrzowsko — i że dzięki tym dowodom, wystąpi do władz, oskarżając ją o przestępstwa najcięższe, aby w ten sposób uzyskać upragniony rozwód, na który ona

132