Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Karjera panny Mańki.djvu/151

Ta strona została uwierzytelniona.

cyk, o stylowym wyglądzie, prawdziwie pańska rezydencja.
— Czy można zwiedzić?
— Ależ można, zaraz otworzy służący, — odparł Doriałowicz, który po cichu dawał jakieś zlecenia szoferowi, — willa jest całkowicie urządzona! Zaraz wejdziemy!
Żwir zatrzeszczał pod niecierpliwemi stopami Mańki. Coraz bliżej wyrasta willa, to jej marzenie! Wnet w niej się znajdzie... Nagle postawiwszy nogę na jeden ze stopni, wiodących na taras, spostrzegła coś znajomego, coś, czego nie mogła sobie przypomnieć.
— Willa, którą widziałam we śnie! — przemknęło raptownie przez jej myśl. — Ta sama!
Wstrząsnął nią dreszcz lęku. Lecz wnet się opanowała.
— Sen mara! Wyśniła mi się ta willa! — szepnęła z uśmiechem, — będę miała willę!...
Doriałowicz zauważył jej odruch.
— Cóż ci się stało? — zapytał.
— At, nic! Trochę mi zimno!...
W tejże chwili z wewnątrz otwarły się drzwi i padł na nich promień światła. To służący, widocznie zwabiony warkotem motoru, spieszył na ich spotkanie.
— Proszę, — rzekł dyrektor, zapraszając ją gestem do środka.


Rozdział XII.
CO SIĘ DZIAŁO WEWNĄTRZ WILLI.

Znaleźli się wewnątrz hallu. Hall był spory, oświetlony rzęsiście, a ściany jego zdobił szereg rogów jelenich i sztychy przedstawiające scenki myśliwskie.

145