Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Karjera panny Mańki.djvu/154

Ta strona została uwierzytelniona.

nęła odkąd wyszedł Doriałowicz. Dla czego nie wraca? Wszak miał wydać tylko parę zleceń służącemu?
Powstawszy z miejsca, zbliżyła się do drzwi i nacisnęła klamkę.
— Co takiego?
Z ust jej wyrwał się okrzyk zdziwienia. Drzwi były zamknięte. Zamykały się od zewnątrz i zatrzasnął je ze sobą Doriałowicz.
— Zastukam!
Uderzyła ręką — natrafiając na jakąś miękką materję. Przyjrzała się bliżej. Drzwi obito wojłokiem, nie przepuszczającym najmniejszego odgłosu...
— Dziwne...
Jednym susem znalazłszy się przy portjerze, zasłaniającej okno i szarpnąwszy ją mocno — rozwarła szeroko oczy ze zdziwienia... Ukazał się gładki mur — a aksamit zręcznie tylko symulował, że zasłania otwór na zewnątrz.
— Więc jestem w pułapce?
Jeszcze nie chciała wierzyć. Ale czemże innem, jak nie pułapką, mógł być pokój, w którym nie było okien a jedyne drzwi obito wojłokiem.
— Cóż u licha! Przecież Doriałowicz... Oświadczyny... Willa jest moja?
Choć nic niezbicie nie potwierdzało przypuszczenia, iż ją umyślnie zamknięto, ten dziwny instynkt, niezawodny instynkt, który tyle razy jej dopomagał, gdy przy boku Balasa przez niejedno przebrnęła niebezpieczeństwo awanturniczego żywota, instynkt ten twierdził — iż zwabiono ją tu podstępnie, aby uwięzić..
Dla czego? W jakim celu? Nie potrafiła dać sobie odpowiedzi, — ale wszystko wskazywało, że niepokojące domysły są słuszne.

— A śniło mi się! — zawołała niemal głośno, —

148