Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Karjera panny Mańki.djvu/16

Ta strona została uwierzytelniona.

styngowanego starszego pana — lecz wszystko wskazywało, że musi być bardzo zamożnym człowiekiem, zajmującym jeden z wyższych szczebli drabiny społecznej. Czyżby i on ją poznał i dla tego tak się przyglądał? Wątpliwe. Wszak nie znali się osobiście a Mańka jako bufetowa, odmiennie się wszak prezentowała od eleganckiej Mary...
Dotychczas wszystko było w porządku. Przypadkiem zaszedł, przyglądał się jej, bo może nasunęła mu jakie wspomnienia, a może wprost uderzyła go jej uroda — wiedziała dobrze Mańka, że jest ładna i może się podobać — przyjrzał się, zapłacił i bez słowa wyszedł. Tak, to było w porządku rzeczy. Ale daleko ciekawsza, no i więcej zastanawiająca była ta druga wizyta.
Otóż, w parę dni później pojawił się znowu. Tym razem nie przyjechał Cadillac’iem, ale zapewne taksówką, z której wysiadł na rogu. Zajął miejsce przy stoliku, coś tam obstalował i wciąż zupełnie wyraźnie, niemal natarczywie, przyglądał się Mańce. Ona nic na to. Bo jeśli nawet wyczuła, że jest tym magnesem, jaki przyciągnął pod „Czerwonego Koguta” starszego pana a nie mętna herbata i podły arak — to już zasadę miała taką, że aby „chłopa” zdobyć, należy na początek udać zupełnie obojętną. Taktyka podobna osiągnęła swój rezultat. Starszy pan bowiem, widocznie zniecierpliwiony, że przystojna bufetowa na jego oczkowania nie zwraca najmniejszej uwagi, sam podszedł do niej i korzystając z tego, iż w szynczku mało o tej porze znajdowało się gości, rozpoczął rozmowę:
— Mam wrażenie — rzekł jakby niepewnie, — że gdzieś już panią widziałem!

— Wątpliwe! — krótko ucięła, nie pragnąc go wtajemniczać w swe poprzednie dzieje.

10