Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Karjera panny Mańki.djvu/162

Ta strona została uwierzytelniona.

śli... Azali jest obłąkana, czy zawieziono ją do domu warjatów?
— Twierdzi pani — rzekła wielce podniecona gdy znalazły się w znajomym gabinecie, w którym ją pozostawił dyrektor — twierdzi pani, że ta willa jest jej własnością, że Doriałowicza nie zna i nie rozumie w jaki sposób ja się tu znalazłem! Doskonale!... Sama nie rozumiem, czy oszalałam, czy też wszyscy zmówili się, aby ze mnie zrobić szaloną!... Ale o jedno proszę!... Proszę natychmiast mnie wypuścić z tego domu!... Później nieporozumienie się wyjaśni....
— Wypuścić?
— Oczywiście... Dość już mam tego wszystkiego... i na... dość obrazków się napatrzyłam...
— Właśnie dla tego pani wypuścić nie mogę!..
— Pani nie może?
Głos nieznajomej zabrzmiał twardo.
— Widziała pani to, czego nie powinna była widzieć. Nie jestem pewna jej dyskrecji i dla tego zmuszona będę ją tu zatrzymać przez czas pewien...
— Pani chce mnie uwięzić?...
Nieznajoma poruszyła wzgardliwie ramionami, jakby nie chcąc dać odpowiedzi na to zapytanie. Spojrzawszy w kierunku drzwi wykonała jakiś ruch, a w ręku jej błysnął klucz.
Mańka jednym susem znalazła się pomiędzy nią a wyjściem.
— Proszę mnie natychmiast wypuścić! — gniewnie błysnęła oczami — jeśli pani po dobrej woli drzwi nie otworzy, siłą utoruję sobie drogę!

Nieznajoma, skrzywiwszy się nieco ironicznie i spozierając na nią po przez przymrużone powieki, rzuciła niby od niechcenia, podchwytując jej groźbę:

156