Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Karjera panny Mańki.djvu/172

Ta strona została uwierzytelniona.

zi... tyś mnie zabiła.... To ja ze strachu dostałam gorączki.. Zrywam ci się w nocy bosa, bez pantofli, pończoch, kładę tylko balową sukienkę i lecę do wyjścia, tego co prowadzi z podziemi do górnej willi... Pcham drzwi... otwarte... Po drodze, chce mnie ten stary służący zatrzymać, zaczyna się ze mną szarpać, ale jak go ci nie pchnę, sama nie wiem skąd mi się taka siła wzięła... Nieprzytomna biegnę po nocy... cudem trafiłam do Wielgusowej... Tam już nic gadać nie mogłam, tylko ciągle krzyczałam, bo mi się zdawało, że mnie gonią i chcą zamordować...
— Ach, rozumiem!... Posiniaczył cię w czasie szarpania się z nim służący...
— Tak! Leżę u tej Welgusowej i bredzę... Nagle widzę, pochyla się nademną baronowa i daje coś wąchać. Jakieś sole, ale takie mocne, że mi się zaraz zakręciło w głowie i siły nie miałam pytać, ani skąd się wzięła, ani czego chce odemnie. Ubiera mnie, ja się nie bronię, potem z łóżka podnosi, gdzieś prowadzi... i obudziłam się, tu dopiero z powrotem...
— To to tak było! — pokiwała głową Mańka — teraz wszystko pojmuję. Czekaj...
Teraz ona z kolei jęła opowiadać o wizycie Lolki oraz o swoich spóźnionych odwiedzinach i o relacji sąsiadki Wielgusowej.

— A więc wiedzieliście, że mnie porwano! — zauważyła Józka i Den mnie szuka! Oj chyba nie znajdzie! Zresztą, samo to się skończy! Słuchaj dalej!... Budzę się tutaj, a ta baronowa całuje, ściska, taka serdeczna.. Wcale się nie dziwi — trajluje — że gorączki dostałam... Niema żalu, że uciekłam, bo i na niej śmierć szweda zrobiła wielkie wrażenie... Ale tak puścić mnie nie mogła, bo bym jeszcze gadaniną jej wielkiego zamięszania narobiła... Tłómaczy, żebym była cierpliwa,

166