Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Karjera panny Mańki.djvu/178

Ta strona została uwierzytelniona.

Mnie tu tak samo oszukano, jak i ciebie! Wszak widzisz, że jestem uwięziony!... Oj! tęgi był narkotyk, bo ledwie teraz odzyskuję przytomność...
Nie do wiary!.... Więc Doriałowicz był towarzyszem niedoli! Nie jest przestępcą a ofiarą? Nie okłamywał jej? Wpadł nieopatrznie w zasadzkę?
Dyrektor wnet udzielił odpowiedzi na dręczące pytania.
— Zaraz wszystko zrozumiesz... Co za łotrostwo... i żeby dziać się to mogło prawie w stolicy, niemal pod okiem policji... Posłuchaj, droga Mary! Mniej więcej przed tygodniem zaproponowano mi kupno tej willi za cenę sześćdziesięciu tysięcy złotych. Jako właścicielka występowała baronowa Krauze. Poznałem ją, miła i sympatyczna, na pierwszy rzut oka, kobieta...
— Wiem coś o tem! — wyrwał się Mańce niecierpliwy okrzyk — bo i ja z kolei panu o niej opowiem.
— I ty wiesz?... Ale pozwól mi dokończyć!... Poznałem ją, szybko dobiliśmy targu... Otóż umówiłem się, że wczoraj wieczorem tu z pieniędzmi się stawię, summę wypłacę, willę wezmę w posiadanie, a nazajutrz podpiszemy akt u rejenta... Miała na mnie oczekiwać. Ciebie zabrałem ze sobą, pragnąc, na zgodę, pałacyk pokazać, przeznaczywszy go na ślubny upominek...
— Ach, rozumiem..

— Uważałem za zbyteczne to po drodze wyjaśniać, bo cóż cię to mogło obchodzić, a willa była tak jak moja... Kiedyśmy przyjechali, służący mi oświadczył, że pani baronowa oczekuje na dole... Zeszedłem, sądząc, że w parę minut załatwię całą sprawę... Rzeczywiście na dole spotkałem, rzekomą baronową, która przyjąwszy mnie nad wyraz uprzejmie, kiedym jej doręczył pieniądze, jęła usilnie nalegać, abym wychylił kieliszek wina,

172