Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Karjera panny Mańki.djvu/185

Ta strona została uwierzytelniona.

słowem „detektyw”. Posłyszana wiadomość uderzyła go wielce. Więc Mary wyjechała, nie zawiadamiając słówkiem o swoim wyjeździe. Wyjazd nagły, niespodziany, po cichu, był raczej do ucieczki podobny. Czyż więcej ona wiedziała, niźli chciała powiedzieć, lub inną w całej sprawie odegrała rolę...
Zmarszczka głęboka, znamionująca skupienie myśli wielkie, zarysowała się na czole Dena. Sprawę należało natychmiast wyjaśnić. Pozostawał wszak Doriałowicz — ten może mógł uchylić rąbka tajemnicy, osłaniającej nieoczekiwany wyjazd. Nie namyślając się długo wdział palto, pochwycił kapelusz i laskę, pędząc po chwili w taksówce do mieszkania dyrektora.
Lecz i tu oczekiwało go rozczarowanie.
— Niema pana dyrektora — oświadczył mu poważny stary kamerdyner — wczoraj gdzieścić wyjechał i jeszcze nie wrócił...
— Na długo?
— Pan niema zwyczaju nas powiadamiać na jak długo wyjeżdża...
Ton kamerdynera był uprzejmie oschły i znamionował, że zamierza jaknajszybciej ukończyć wywiad. Detektyw nie dał za wygraną, gdyż przyszła mu nowa myśl do głowy.
— A pan Korski — rzekł — może jego mógłbym zobaczyć, wszak jest sekretarzem...
— Pan Korski już nie pracuje u pana dyrektora!
— Nie pracuje? Cóż się stało?
— Widocznie zwolnił go pan dyrektor!... ton famulusa stał się jeszcze bardziej oschły.

Den skinąwszy głową, odszedł — wyczuwał, że nie zdobędzie tu żadnych informacji — snać kamerdyner, jako jedną z największych zalet swej służby — uważał dyskrecję.

179