Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Karjera panny Mańki.djvu/187

Ta strona została uwierzytelniona.

— Taki starszy. Często do panienki przychodził...
— Doriałowicz? Dyrektor?
— Oto... to... Rychtyk, dyrektor! Sam słyszałem, że go tak nazywali... I mieszkanie dla niej wynajął... A o wyjeździe nic nie wiem...
Den podziękował cerberowi i oddalił się w zamyśleniu. Więc Mary istotnie wyjechała z Warszawy, czy też ukrywa się przed nim? Dlaczego? Co miało oznaczać kłamstwo służącej? Dokąd jeździła z Doriałowiczem? Przecież powiedziała mu wyraźnie, że zerwała z dyrektorem...
Choć wszystkie te pytania odległy właściwie miały związek ze sprawą Welesza i z tajemniczą czarną damą, której poszukiwał — nie wiedzieć czemu i nie wiedzieć dlaczego, w jego umyśle poczęły się kojarzyć w pewien związek i w niespodziewanym wyjeździe dziewczyny, dopatrywał się klucza mogącego rozwiązać zagadkę.
Czy Mary chowa się? Czy ją wywieziono? — zadźwięczało w myślach pytanie. A jeśli wywieziono — komu na tem zależało, by na jakiś czas znikła dziewczyna?
— Głupstwa! — skarcił samego siebie — przecież wyjechała z Doriałowiczem? A Doriałowicz nie miał celu jej wywozić... Bawią się gdzie pewnie, na zgodę.
A może Balas wie co bliżej w tej sprawie?
Uśmiechnął się, do siebie rad z pomysłu i szybko jął dążyć w stronę Belwederskiej ulicy. Szedł Alejami Ujazdowskiemi, pustemi o tej październikowej chłodnej i dżdżystej porze — gdy ujrzał, idącą na przeciw siebie od strony Łazienek, jakąś skuloną i zmokniętą postać.

— Welesz!... — zawołał mimowoli. — Co pan tu robi?

181