jakoby opuścić Warszawę, widziano go w towarzystwie czarno ubranej kobiety, gdy jechał prywatnym samochodem do jednej willi, znajdującej się w okolicach Skolimowa. Numer samochodu pozostał nieznany — natomiast wedle otrzymanych wskazówek Den odszukał willę. Błędne musiały być jednak te wskazówki, bo nic w niej podejrzanego nie wykrył. Tam śmierci szwed nie znalazł napewno.
Splątany ten szereg niezwykłych wypadków i niedających się wyjaśnić powikłań, trapił obecnie Dena. Czarna dama w sprawie szweda — tajemnica!... Czarna dama w sprawie Józki — tajemnica! Wreszcie teraz znów... czarna dama!...
— Idjocieję! — mruknął.
Gdy tak stał zły na siebie i na świat cały, spostrzegł zdala mknące auto. Już miał wypaść przed dom i zatrzymać je skinieniem — gdy zreflektował się, że musi ono być zajęte, dąży bowiem nie do miasta, a od miasta. Auto było luksusowe — a jak wnet zauważył — prywatne i pędziło z wielką szybkością. Gdy zrównało się z nim, drgnął cały:
— Toć... Cadillac Doriałowicza!...
Tak najwyraźniej był to samochód dyrektora. Czy jednak kto znajduje się w środku? Niepodobna określić, bowiem Cadillac nie jest oświetlony od wewnątrz. Dokąd jedzie szofer? Czy po Doriałowicza i Mary?
Niepohamowana ciekawość ogarnęła Dena. Jednym susem znalazł się w pokoju.
— Nie macie roweru? — zawołał do Balasa.
Balas, który wszedł już w wielką przyjaźń z Hipciem i coś mu z ożywieniem wykładał — zadziwiony spojrzał na detektywa.
— Rower jest! Mój!... Stoi w sionce... A na co on panu potrzebny?