wyjazd nie zadziwi nikogo i pierwszy Den pomoże ci wnieść do wagonu walizkę z biżuterją Welesza...
Den uśmiechnął się ironicznie. W tymże czasie Doriałowicz zapytał:
— A co później zrobimy z Mary?
— O ile będzie grzeczna, dostanie parę tysięcy — i znikniemy jej w Paryżu! Tam może zrobić karjerę! O ile zaś będzie niegrzeczna... to narkotyki nasze... działają czasem na serce...
Znów dreszcz oburzenia wstrząsnął Denem.
— Idźże więc zaraz do swojej„ celi” — mówiła dalej — i odegraj dobrze rolę nieszczęsnego uwięzionego”. I pamiętaj, czas sobie tak wyliczyć, abyś wyszedł z nią z willi około dziesiątej... O północy nastąpi wybuch... i potem koniec!... Przez te dwie godziny musisz się z Mary błąkać po lasach, bo jak wcześniej natkniesz się na policyjny patrol, to może jej się zachcieć zaraz mnie „nakrywać”.... Czy masz jakie zapytania?
— Nie! Wszystko jest jasne...
— Więc pożegnajmy się... i do widzenia w Paryżu!
Usta kobiety i mężczyzny zetknęły się z wyrazem czułości i był to bodaj pierwszy ludzki odruch, jaki w czasie całej rozmowy Den zauważył.
Detektyw wciąż trzymał kurczowo zaciśnięty browning w dłoni i brała go chętka, wyskoczyć, wymierzyć go w zbrodniarzy wołając „ręce do góry!” W porę jednak się powstrzymał. Strzelać i ranić ich nie miał prawa, a łatwo mógł spłoszyć zbyt pospiesznem wystąpieniem Zresztą sam jeden obawiał się jakiej zasadzki, bo cały dom był pełny niespodzianek. Lepiej będzie przódy uwolnić Korskiego, bo wie gdzie się ten znajduje, a później przy jego pomocy pochwycić przestępców. Ma czas. Służący zakłada druty na górze, ta para chwilowo wrogich zamiarów względem Mary nie żywi.