Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Karjera panny Mańki.djvu/214

Ta strona została uwierzytelniona.

teś uwięziony i grozi ci wielkie niebezpieczeństwo, bo mają te lochy niedługo zasypać...
— Niebezpieczeństwo? — Korski stawał się coraz przytomniejszy.
— Tak, tak... Ubieraj się więc na gwałt....
Począł mu podawać części ubrania, a gdy tamten naciągał je machinalnie, tłómaczył:
— To wszystko coś opowiadał, to wizje pod wpływem narkotyku i tem się nie trap! Uwięził cię tu ten twój szef, z piekła rodem Doriałowicz, gdyż — przeniknąłeś jego tajemnicę o Weleszowej. — Zrobił to przy pomocy tej wyrafinowanej zbrodniarki... Teraz dobrze mnie słuchaj, bo niema chwili do stracenia...
— Słucham! Boli mnie bardzo głowa, ale już co nie co zaczynam pojmować...
Potrząsnął głową energicznie, strając się odpędzić resztki oszołomienia, spowodowane mocnym narkotykiem. Tymczasem Den, choć przyciszonym głosem, ale silnie i dobitnie tłómaczył, pragnąc, aby słowa jego wyryły się w pamięci przyjaciela:
— O nic teraz nie pytaj... Później wszystkiego się dowiesz.... Ale, słuchaj! Razem z tobą uwięziona jest Mary....
— Mary uwięziona?
— Doskonale! Widzę, żeś odzyskał zmysły! Tak, uwięziona.... i ta parka poszła po nią do lochów.... Chcą ją okłamać, oszukać, raz jeszcze urzyć za narzędzie...
— Łotry!

— Słuchaj więc dalej! Zasadzimy się u wejścia do lochów, a gdy Doriałowicz pojawi się wraz z Mary, rychło we dwóch damy sobie z nim radę... Później tę godną spódniczkę obezwładnić nam wypadnie, ale to, sądzę, pójdzie łatwo.... Szczerze pragnę pochwycić żywcem parkę, aby uczynić piękny prezent polskim sądom!..

208