Prócz nich, służący tylko znajduje się w willi, ale chwilowo nie liczy się on, bo jest zajęty zakładaniem drutów na górze... Może się jeszcze wydarzyć, że Doriałowicz zawzięcie pocznie się bronić i na pomoc mu przybiegnie kobieta... Wtedy ty, postarasz się ją obezwładnić.... ja biorę na siebie twego dawnego zwierzchnika.... Zrozumiałeś? Czy sił ci wystarczy?
Korski wyprężył ramiona i się uśmiechnął.
— Coś tam łomocze wciąż w mózgu, ale mam nadzieję, dam babie radę... Zresztą chciałbym załatwić z „baronową” stary rachunek...
— Świetnie! Znakomicie! A o tamtych obrazach nie myśl, bo to były tylko wizje... No, już jesteś gotów...
Korstki istotnie, ubierając się w ciągu tej rozmowy pospiesznie, wciągał obecnie marynarkę. Detektyw naglił:
— Chodź, już chodź... Każda chwila to droga...
Wyszli z pokoju, w którym więziono Korskiego, kierując się w stronę wejścia do lochów. Den stąpał pierwszy, cicho na palcach, raz po raz oglądając się na towarzysza. Ale były sekretarz Doriałowicza odzyskał już całkowicie swą rzeźkość młodzieńczą — posuwał się sprężyście i raźno. Wreszcie dobrnęli do żelaznych drzwi.
Sza! — szepnął detektyw — zachowajmy całkowite milczenie!
Przywarowali tuż koło drzwi. Nie nie znamionowało, aby podczas nieobecności Dena, kto do saloniku wchodził, lub jaka w zamiarach zbrodniarzy zaszła zmiana. Musiał Doriałowicz, wypełniając zakreślony z góry plan, pleść nowe kłamstwa Mary, — zaś kobieta podsłuchiwała pewnie w korytarzu.
Tak pozostawali w oczekiwaniu długą chwilę, mo-