Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Karjera panny Mańki.djvu/28

Ta strona została uwierzytelniona.

o tak dobrze prosperującem przedsiębiorstwie tem dawał się wytłomaczyć, że dyrektor utrzymywał przeważnie stosunki z zagranicznemi finansistami i swoje tranzakcje załatwiał z zagranicą wyłącznie. Pozatem prowadził jeszcze rozmaite interesy i odwiedzających jego prywatne mieszkanie nie brakło. W mieszkaniu wszystko tchnęło wykwintem i zamiłowaniem do komfortu, luksusu — jak i sama osoba dyrektora.
Gabinet, w którym on się obecnie znajdował, zdobiły ciężkie rzeźbione dębowe szafy, klubowe fotele, podłogę zaściełał dywan puszysty a na ścianach, oklejonych ciemno zieloną ze złoceniami tapetą, widniało parę obrazów współczesnych pierwszorzędnych malarzy.
Za wielkiem mahoniowem biurkiem, zasiadał sam gospodarz, przeglądając jakieś, listy, koło niego zaś stał sekretarz — młody, trzydziestoletni mężczyzna, wysoki, przystojny, ubrany elegancko. Doriałowicz musiał tylko co nadejść i niedawno zajął swe miejsce, bo na biurku leżał niedbale rzucony kapelusz i rękawiczki
— Cóż więcej, panie Korski — odezwał się odrzucając arkusz, zapisany gęstem maszynowem pismem — czy w czasie mojej nieobecności nikt nie był z interesantów?
— Owszem, panie dyrektorze! Ten z Chmielnej...
— Wiem! Czegoż chciał?
— Płakał bardzo na ciężkie czasy, prosił o prolongatę...
Szczupła, o ostrym profilu twarz Doriałowicza nabrała ostrego i zaciętego wyrazu, przypominając nieco drapieżnego ptaka, czychającego na zdobycz. Rzucił oschle:

— Wszyscy płaczą na ciężkie czasy, bo nikt płacić nie chce! Na dancingi, zabawy mają, nie mają tylko na zwrot pożyczek... ...

22