Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Karjera panny Mańki.djvu/49

Ta strona została uwierzytelniona.

— i zapewne Doriałowicz nigdyby nie poznał wysmukłej i utlenionej panny Loli. Plany pokrzyżowała ciekawość tej uroczej osóbki. Bo oto, kiedy Mańka stała już na progu, równocześnie w drzwiach ukazała się i Lola. Słysząc, iż rozmowa prowadzona cicho przeciąga się dość długo, „stary” może zwiać i nie pozna ona podobnego krezusa, obsypującego złotem pupilkę, — nibyto śpiesząc się z odejściem, wpadła do przedpokoju, pragnąc go ujrzeć koniecznie.
— Ach, przepraszam, — udała zmięszanie. — Ale, Mary, zasiedziałam się... Lecę do domu... Zresztą, jesteś zajęta...
Policzki Mary oblał pons. Teraz napewno rozzłości się Doriałowicz. Nie mając innego wyjścia, mruknęła:
— Pozwoli pan, że was zapoznam. Panna ...wska...
Lola pierwsza wyciągnęła rękę:
— Bardzo mi miło...
Doriałowicz badawczym wzrokiem obrzucił dziewczynę i wykonał gest, jakby zamierzając się cofnąć. Opanował się jednak, uścisnął wyciągniętą rękę i niespodziewanie odezwał się uprzejmie:
— I mnie bardzo miło... Lecz nie chcę spotkać się z zarzutem, że to ja wypłoszyłem panią. Może pani pozostanie jeszcze... Bardzo proszę...
Mańka nie mogła wyjść z podziwu — czyżby mu się ta z kolei spodobała? — przemknęło jej przez głowę. Przesadnie serdecznym ruchem, pokrywającym niezadowolenie, zatrzymała przyjaciółkę. Pannie Loli zaproszenia dwa razy nie trzeba było powtarzać.
— Skoro chcecie — zostaję! — oświadczyła z godnością, rzekłbyś, czyniąc ze swego czasu dla przyjaciół ofiarę.
Z powrotem zajęto miejsca w saloniku.

Chwilę panowała cisza. Podczas, gdy Doriałowicz,

43