Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Karjera panny Mańki.djvu/83

Ta strona została uwierzytelniona.

— Dziękuję — odparł Den — wolę porozmawiać z panią Wielgusową.
I podczas gdy trójka naszych bohaterów z powrotem siadała do samochodu, Den ująłwszy pod ramię kobiecinę w chustce, prowadził ją w stronę mieszkania, rozpytując się o coś widocznie bardzo starannie.


Rozdział VI.
KŁÓTNIA W DANCINGU.

Jazz-band szalał. Na niewielkiej pomiędzy stolikami przestrzeni snuł się barwny wąż stłoczonych par. Niby dojrzałe kwiaty rozchylały się w uśmiechu karminowe wargi kobiet. Przeginając lubieżnie stany, przyciskały nagie, pudrowane ramiona do piersi swych tancerzy. Migotał rój, przybranych w jasne pończoszki nóżek, splot złotych i srebrnych pantofelków...

Mańka z roztargnieniem spozierała dokoła... Jeśli zgodziła się przyjechać do „Citouche, po kolacji spożytej znowu w „Olonji”, to nie zabawa w nocnym kabarecie pociągnęła ją tutaj. Cóż obchodzić dziś ją mogła zarówno ta zabawa jak i zazdrosne spojrzenia dawnych koleżanek? O, bo przyglądały się dobrze zdala, podziwiając kosztowną sukienkę i zerkając na towarzyszących jej panów, szczególniej na znanego z hojności Welesza. Innym razem pobiegłaby do garderoby — klubu „tych pań”, w przerwach pomiędzy tańcami — i tam przódy pochwaliwszy się swym dostatkiem, odpowiedziałaby później dziwną historję Józki... Lecz teraz nawet przygoda Józki, porwanej zapewne

77