Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Kobieta, która niesie śmierć.djvu/101

Ta strona została uwierzytelniona.

sprzedać ją a za otrzymane pieniądze wyjechać i urzą dzić się gdzie indziej, będąc całkowicie niezależna. A tak byłam pewna, że to otrzymam, że zgóry ułożyłam się z Bemerem i wzięłam od niego zadatek. Znał do skonale Panopulosa, moje interesy i miał do mnie cał kowite zaufanie. Niestety, Grek był chytrzejszy ode mnie, coś zwąchał i nie doręczył mi tego, co miał do ręczyć. Później, nastąpiło zerwanie i poznanie Kuzuno wa. Przed nim, musiałam milczeć z pewnych wzglę dów o tej tranzakcji, Bemer zaś zgodził się zaczekać ze zwrotem zadatku, gdyż wiedział, że Kuzunow jest bogaty a ja sądziłam, że napewno zostanę jego żoną...
— No, tak! Ale, co teraz zrobisz? Jak możesz obiecywać Bemerowi, że mu doręczysz ową rzecz — nie wiem, nawet co to jest — skoro jej nie masz? Zamie rzasz pogodzić się z Panopulosem?
— Przenigdy! Powtarzam ci, że nienawidzę tego chytrego lisa.
— W jakiż inny sposób — powtórzył — możesz dostarczyć to, czego nie posiadasz?
— A jednak, dostarczę...
— Nie rozumiem.
— I nie potrzeba, żebyś rozumiał! — zaśmiała się głośno.
— Maro! — wykrzyknął. — Nadal nie chcesz być ze mną szczera i bawisz się w tajemnice! Obawiam się, że wpakujesz nas w jakąś potworną historię!
Spoważniała.
— Zgóry uprzedzam, że grozi pewne niebezpie czeństwo. Chyba teraz się nie cofniesz? Zresztą, przyj pomnij sobie nasz układ! Masz się ślepo słuchać!
Szli bez słowa, przez dłuższy czas aleja nad brze