Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Kobieta, która niesie śmierć.djvu/108

Ta strona została uwierzytelniona.

rozpocznie się gra... Jesteś dla mnie równorzędną przeciwniczką!
Prócz kobiet Panopulos miał drugą namiętność, a namiętnością tą było kolekcjonerstwo. Z zamiłowa niem zbierał obrazy, bronzy, porcelanę, rzeźby i jego willa w Nizzy wyglądała wewnątrz jak małe muze um. Ale, specjalnie lubował się, jak każdy człowiek Wschodu w pięknych klejnotach. A śród nich, jako ozdobę swojej kolekcji, posiadał niezwykle piękny brylantowy naszyjnik, składający się z kamieni o ide alnej czystości, który ongi miał podobno stanowić własność angielskiej królowej, a obecnie był szacowany na bardzo wysoką sumę.
Jak już powiedzieliśmy, Panopulos siedział wygo dnie w fotelu, w swoim gabinecie, ubrany we wzorzy sty szlafrok, ćmiąć drogie hawajskie cygaro (trzy dolary sztuka, przy spadku dolara) i czytając gazetę. Widocznie, uderzyła go wzmianka, jaką przyczytał, gdyż drgnął, a jego nogi, obute w czerwone ran ne pantofle i spoczywające na rozesłanej przed fote lem skórze białego niedźwiedzia, poruszyły się niespokojnie.
— Hrabina Tamara i hrabia Jerzy Marlicz, przy byli do Nizzy. — Była to wzmianka, którą Tamara umyślnie umieściła w piśmie, w rubryce o przyjezdnych. — Chyba ona? Wiem, że jest w Nizzy i dla te go kazałem Drenkowi strzec willi. Ale hrabina Mar liczowa? W jaki sposób? Przecież miała wyjść zamąż za Kuzunowa? Wogóle nie rozumiem, po co tu przyjechała? Porachunek ze mną?
Rozmyślania te przerwało dyskretne pukanie do drzwi.
— Proszę! — zawołał, opuszczając gazetę na kolana.