Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Kobieta, która niesie śmierć.djvu/113

Ta strona została uwierzytelniona.

towany, bo w Paryżu zawiadomiono mnie, że dopytu jesz się, gdzie mnie można odnaleźć. Domyśliłem się, że przyjedziesz. Musiałem przedsięwziąć pewne kroki ostrożności.
Wiedziała teraz, w jaki sposób został uprze dzony o jej przyjeździe.
— Kroki ostrożności! — zawołała. — Ty, czło wiek taki rozsądny, traktujesz poważnie pogróżki, rzucone w gniewie, przez kobietę? Czy sądziłeś, na prawdę, że pragnę pozbawić cię życia?
— Och! — wykonał jakiś nieokreślony ruch rę ką, jakby chciał zaznaczyć, że Tamarze nie zbywało na dobrych chęciach, postąpienia tak właśnie.
— Sądziłeś — mówiłagwałtownie — gdyż uni słam się i przysięgłam ci zemstę? Sama później śmi łam się z tego! Wogóle, zawdzięczasz wyłącznie sw jej podejrzliwości, że rozeszliśmy się ostatecznie. Czy nie żałujesz, obecnie?
W Greku zagrały stare wspomnienia.. Nie zwa żając na to, że posłyszeć go może detektyw, znajdu jący się w sąsiednim pokoju, tym razem szczerze począł wyrzucać ze siebie:
— Ja miałbym żałować? A jak ty, postąpiłaś ze mną? Chciałem wszystko dla ciebie poświęcić, wszy stko składałem u twych nóg, a ty medytowałaś tylko nad tym, jakby mnie oszukać, wyciągnąć jaknajwięk szą sumę, no i to jeszcze, co ci obiecałem, a później uciec. I do pomocy dobrałaś sobie tego Anglika Mon sley‘a.
— Monsley był tylko moim przyjacielem
— Przyjacielem, którego zastałem w nocy w twoim pokoju!
— Nic takiego strasznego! Niepotrzebnie wywo łałeś skandal...