Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Kobieta, która niesie śmierć.djvu/177

Ta strona została uwierzytelniona.

pertynenckim monoklem. I raptem miast poprzedniego przygnębienia i — bądźmy szczerzy — strachu, ogarnęła go wściekłość.
— Ty małpo przeklęta! — omal nie ryknął głośno — Takiś zawzięty na moją skórę? Kończ, prędzej kacie! Nie przedłużaj mojej męki.
Na chwilę nie wierzył, żeby mógł trafić Anglika. Również rady udzielone mu przez kresowca nie uważał za zbyt skuteczne. Ponieważ jednak nie miał nic do stracenia, postanowił zastosować się do nich. Wystrzeli pierwszy, a następnie zasłoni się pistoletem. A nuż wyjdzie cało, jak poprzednio. Mocno ścisnął broń i czekał.
— Raz.. dwa.. trzy. — rozległa się nowa komen da.
I podczas gdy Monsley począł mierzyć powoli, rzekłbyś lubując się jego przerażeniem i igrając z nim, niczym kot z myszą nacisnął cyngiel i wypalił, bez wahania. Wślad za nim huknął wystrzał Anglika lecz kula popędziła hen wysoko pod obłoki.
A wtedy błyskawicznie nastąpiło coś tak nieoczekiwanego, że Jerzy nie pomyślał o tym, nawet w najśmielszych marzeniach. Zobaczył że z dłoni Monsley‘a wypada pistolet on sam osuwa się na murawę, i że pędzą ku niemu sekundanci wraz z lekarzem.
— Trafiłem go! — stwierdził ze zdumieniem — miał rację Brucz, że różne bywają cuda w pojedynku. Toć nie mierzyłem wcale!
Rzucił pistolet na trawę i skierował się w tę stro nę. Kiedy zbliżył się, zauważył, że Anglik ma ubranie i koszulę rozpiętą i że z jego prawego boku sączy się krew.. Leżał nieruchomo na trawie, ale był przytomny, i nie wypuścił nawet z pod powieki nieod łącznego monokla. Koło rannego krzątał się lekarz,