Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Kobieta, która niesie śmierć.djvu/212

Ta strona została uwierzytelniona.

do Nizzy... Odpowiedziała mi tak, że odrazu zrozumia łem, iż jej na tobie nie zależy...
— O tym rozmawialiście, wychodząc z kasyna?
— Niestety, kotusik! Powiedziałem jej jeszcze, gdzie może zatelefonować do Kuzunowa i że ten bę dzie zachwycony o ile do niego się odezwie. Reszty, możesz się domyślić sam, kotusik.
Reszty, mógł się domyślić. Zgoda, uczyniona na „wszelki wypadek“ z dawnym kochankiem, przydała się Tamarze i gdy zawiodły nadzieje na bogaty łup, w postaci naszyjnika a jubiler począł grozić, uciekła z nim z Nizzy. Może, nawet, gdyby dostała pieniądze za naszyjnik, uczyniłaby to samo, pragnąc urzeczywi stnić dawniejsze małżeńskie projekty, bo przecież za wszelką cenę chciała usunąć Marlicza ze swej drogi.
Tymczasem, Mongajłło, postanowił wszystko wy rzucić ze siebie.
— Później, kotusik, przyszła ta historia z Mon sley‘em. Nie miałem do ciebie wielkiego zaufania, ale postanowiłem dopomóc. No i przekonałem się, że od ważny i przyzwoity z ciebie człowiek, tylko bardzo nieszczęśliwy. Uderzyło mnie, zachowanie się Anglika po pojedynku. Postanowiłem go odwiedzić i wyciąg nąłem wszystko. Chyba wiesz, o co chodzi, bo na mo ją prośbę ciebie wzywał do siebie, pokazał ci bilet Ta mary i wyznał, że to ona go błagała, aby cię zgładził, twierdząc, że znęcasz się nad nią...
— Co za potwór! — zawołał Jerzy raptem i jak nieprzytomny, przyskoczywszy do Mongajłły, pochwy cił jego ramię i z całą mocą począł nim potrząsać. — Czy pan wie, że szalała wprost ze strachu i rozpaczy, przed pojedynkiem, rzekomo obawiając się o moje ży cie? Że biła głową o mur, powtarzając, że jest kobie tą fatalną, ktokolwiek do niej się zbliży, naraża się