nantką... Że swymi intrygami doprowadziła do tego, że w domu, w którym pracowała, syn chciał dla niej zabić ojca i matkę. Że była uwikłana w głośny pro ces i przezywano ją nawet kobietą, która niesie śmierć! Że nie wiadomo, jakby cała ta sprawa skoń czyła się, gdybym ja się nie nawinął i z nią nie oże nił. No i nie zatuszował niektórych rzeczy. Ale, pozo stały papiery... — Papiery, o które tak Kuzunowowi chodzi... — Ot, tam — wskazał na stojącą w rogu komodę. — Dzięki tym papierom, łatwo ustalić, ko go Tamara namówiła do zbrodni...
Marlicz słuchał teraz tych zwierzeń z zapartym oddechem, pojmując czemu baronowej tak zależało na przejrzeniu tych papierów, czy też ich zniszczeniu.
— A ze mną, jak postąpiła? — Drangiel wciąż trzymał w ręku napełnioną szklankę. — Wyssała, a po tym odeszła. Myśli pan, że nie pragnęła mojej śmierci? Nie chcę gadać, ale kiedyś w potrawie też znalazłem truciznę. Za co? Za co? Za to, że ją kocha łem, wszystko dla niej poświęciłem, nawet kłama łem przed sądem... Ale, ona chciała być tylko baro nową i bawić się, a kiedy mój majątek strwoniła w przeciągu kilku lat, myślała jakby mnie się pozbyć na zawsze. A kiedy nie udało się, uciekła... Teraz jest szczęśliwą narzeczoną dyrektora Kuzunowa. Kobieta, która niesie śmierć...
— W takim razie — odezwał się Marlicz po winien pan, panie rotmistrzu, być zadowolonym, że rozchodzicie się ostatecznie!
Drangiel raptem podniósł szklankę do ust i wy pił jej zawartość do dna.
— Zadowolony? — powtórzył, a coraz bardziej czerwieniejąca twarz świadczyła, że alkohol ostatecz nie uderzył mu do głowy. — Zadowolony? — Pochwy
Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Kobieta, która niesie śmierć.djvu/46
Ta strona została uwierzytelniona.