Szemrzących chwytano bez pardonu i niemal bez sądu ścinano, lub wrzucano do lochów. Lordowie tem chętniej pełnili zadanie, że król w nagrodę obdarzał ich majątkami ofiar. Wystarczało najlżejszej denuncjacji, cienia podejrzenia, by znaleźć się w więzieniu, a egzekucje trwały całemi latami.
Też pod koniec panowania Henryk doszedł do niesłychanej potęgi: nie miał kto mu się sprzeciwiać, gdyż wrogowie byli albo martwi, albo napół żywi za kratą. U nóg zaś czołgał mu się parlament, niewolniczo posłuszny każdemu skinieniu, gotowy na każdą podłość, byle się przypodchlebić monarsze...
Anna Boleyn triumfowała. W gruncie wszystkie wypadki były dziełem jej rąk. Jak nie triumfować? Toć dzięki niej, Henryk stał się jednocześnie papieżem i królem potężnego państwa, jej z drogi musiała ustąpić Katarzyna Aragońska, dziedziczka najdumniejszych władców Europy. Za najmniejsze złe słówko, rzucone na Annę, winnych prowadzono na szafot, zaś ludność przy spotkaniach oddawała niemal boską cześć.
Od wszystkich tych honorów łatwo mogło się zawrócić w głowie. Lecz jest jakaś nemezis, rządząca światem!