Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Kobiety w życiu wielkich ludzi.djvu/124

Ta strona została uwierzytelniona.

Im więcej podrastała Mariona, tem bardziej zapowiadała się na skończoną piękność. A gdy miała lat siedemnaście, niemal nie było takiego młodziana, któryby z zachwytem nie spozierał na urodziwą pannę. Smukła, wysoka, zgrabna, miała wielkie niebieskie, przepastne oczy, niczem morskie głębie, usta jak dojrzałe maliny, włosy krucze, cerę śniadą, niewypowiedziany czar uśmiechu... Z dumą patrzał na dziewczę imć pan Grappain, coraz bardziej utwierdzając się w ambitnych marzeniach. Już teraz może przemyśliwał nie o markizie, lecz o księciu... Niestety, nie mylił się zupełnie, bo wielu markizów i książąt, ba nawet książąt krwi miała znać Mariona, ale... jak? Bo to, czego nie wiedział o swej córce nowokreowany dziedzic, było niezbyt przyjemne i zapewne napełniłoby go trwogą i obawą na przyszłość. Tego, biedak, nie wiedział, że posiada Mariona charakter dziwny, niespokojny, że pod pozorami dobrego wychowania i wykwintnych manier, ukrywa duszę nieokiełznaną, namiętną, pełną dziwnych pociągów i chęci przygód niezwykłych, że ona córka ludzi, z gruntu poczciwych i spokojnych, tłumi w sobie cały wulkan żaru zmysłowego i pożądań niezdrowych! Tego, biedak, nie wiedział, lecz i tak dość rychło posiadł tę świadomość, świadomość bolesną i druzgocącą wszelakie zbu-

120