Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Kobiety w życiu wielkich ludzi.djvu/127

Ta strona została uwierzytelniona.

Po śmierci rodzica, została panna Marion w sytuacji dość przykrej i trudnej. Raz, że odczuła śmierć głęboko i wyrzucała sobie swe postępowanie, będące mimowolną, choć bezpośrednią przyczyną katastrofy, dalej, że dzięki wszechpotężnym prowincjonalnym plotkom, jęto na nią spoglądać, niby na czarta, a uosobienie wszelakiego zła i wszetecznictwa wogóle — nakoniec, iż poczęli zgłaszać się wszelacy bliżsi i dalsi krewni, a stare, zasuszone, nudne ciotki w pierwszym rzędzie — roszcząc sobie prawa do opieki nad sierotą, jako osobą liczącą siedemnaście wiosen, więc niepełnoletnią. Czy chodziło o istotne wylewne uczucia rodzinne, czy o chęć skubnięcia i zarobienia z okazji opieki nieco złota z wcale pokaźnego, pozostałego majątku — ustalić trudno — dość, krewniaki się znalazły i oświadczyły, że wcale z domu ruszyć się nie myślą, a jeśli panna Marja-Anna fochy stroić będzie, to... to zwrócą się do władz o pomoc, bo nawet małe dziecko przecie wie, co spowodowało śmierć starego Grappaina, a ona, nadal pozostawiona samopas... całą „familję“ wstydem okryje... jakim nowym wybrykiem.

Rozumowanie było subtelne i prawniczo nieźle skonstruowane, przeliczyły się tylko „krewniaki“ z jednym... ze sprycikiem młodej panny Marionki, której wcale nie smakował żywot

123