przez czas najkrótszy w jej domu pozostawi jej, Marion, na życie całe niezatarte wspomnienia...
Pani Saint-Evremond miała serce czułe. Wzruszył ją list i pospieszyła zaprosić „biedną, skromną sierotę“ do siebie.
— | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — |
Jeśli chodzi o „uzupełnienie wykształcenia“, to nie mogła panna Grappain wynaleźć bardziej odpowiedniego dla swych skłonności, podkreślamy złych skłonności, środowiska, niźli wykwintny pałacyk Saint-Evremondów. Nie zapominajmy, że połowę XVII w. we Francji bynajmniej, szczególniej w wyższem towarzystwie, nie cechowała pruderja ani skromność obyczajów. Niemal w złym tonie było wieść żywot cnotliwy, a po najwytworniejszych salonach, co chwila słyszało się kalambury, w rodzaju tych, jakim kiedyś stara księżna de Rohau uraczyła towarzystwo!
— Moja córka — odezwała się razu pewnego ta sędziwa matrona — jest tak rozstrzepaną, że napewno gdzieś już swą cnotę zostawiła przez zapomnienie!
Również i szanowna chrzestna matka, osoba w wieku Balzakowskim, w tym względzie nie stanowiła wyjątku i niejedną wytwornej