Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Kobiety w życiu wielkich ludzi.djvu/132

Ta strona została uwierzytelniona.

brat z diuszessami i markizami, a jednak w gruncie była intruzem. To czuła przewybornie, zresztą tyle razy dano jej to do zrozumienia, między wierszami, niechcący a złośliwie, osądzając na przynależne miejsce. Czyż każdy z tych wytwornisiów, co czułe słówka szeptał do uszka, dyskretnie nie nadmieniał, iż gotów dla niej popełnić tysiące szaleństw, prócz jednego... nazwania swą małżonką, czyż każdy z tych magnatów, któremu na jej widok oczy zapalały się dziwnym blaskiem, nie twierdził, że gotów u jej drobnych stópek złożyć serce, fortunę, wszystko... ale... ale... do ołtarza powieść nie może, bo... jest tylko panną Grappain, córką komornika... i nic więcej...
Lecz łudziła się jeszcze, sądząc, iż jeśli jej uroda godną jest wielkiej fortuny, to równie jest godną szlacheckiego nazwiska. Niechaj będzie kawaler skromniejszy i nie tak bogaty, toć ona ma też swoje, ale niechaj wprowadzi ją istotnie w nobliwy ród, by wszystkie drzwi stały otworem, by była „kimś“, a nie urodziwą mieszczaneczką, której bezkarnie wszelkie propozycje czynić można... Wtedy, wtedy... pokaże tym zarozumiałym pankom, co jeszcze potrafi!

Niestety, marzenia zwykle pozostają marzeniami, a chytry wąż-mężczyzna, czyha i nawet

128